O tym jak w procesie wywłaszczenia państwo może skutecznie zablokować sprzedaż Twojej własności. Tekst ciężki, przydługi w sam raz na urlopową lekturę Piękne zdjęcia, dom sprzedany, ba! – w dodatku po drugim „dniu otwartym” i za cenę wyższą niż ofertowa. Sukces odgwizdany.

Czy to był sam lukier?
Zobaczmy, co było pod nim. Piękny dom – nowy, zaledwie 6-letni, papiery kompletne, nic nie wskazywało na to, co będzie potem. Tymczasem słoneczko pięknie świeciło, podpisaliśmy umowę i mogłam zabrać się do pracy. Sesja home stagingowa, sesja fotograficzna i spacer wirtualny, a potem pierwszy „dom otwarty” Klienci dopisali, ale nikt nie złożył oferty.

Jednak na kolejnej sesji „domu otwartego” wrócili klienci z pierwszej – czary mary i osiągnęłam cenę powyżej ofertowej. Klienci dokonali rezerwacji, a ja udałam się do starostwa po wypis i wyrys z rejestru gruntów, a tu… Gdzie jest nasza działka drogowa?! Tzn. działka jest, ale jakby podzielona. Nikt nie chce powiedzieć, o co chodzi.

W oficjalnym portalu geodezyjnym żadnych zmian, a u pani w okienku jakoś inaczej. Szybki telefon do właściciela, wizyta w UG i już wiadomo – gmina wywłaszczyła kawałek działki drogowej pod publiczną drogę gminną, ale jej nie odłączyła i nie założyła księgi wieczystej . Stan prawny wskazywał na to, że nie można zbyć domu, tzn. można, ale bez dostępu do drogi publicznej , co faktycznie oznacza, że nie można. W praktyce więc masz dom, własność, ale nie możesz go sprzedać, bo działania gminy Cię blokują.

Zaczął się wyścig z czasem, bo klienci byli zdecydowani, zaproponowali świetną cenę, a termin do zawarcia umowy przedwstępnej został zaplanowany. Umówiłam się na rozmowę z naczelniczką wydziału nieruchomości w urzędzie gminy, żeby dowiedzieć się, dlaczego gmina nie odłączyła działki i nie założyła księgi wieczystej.

Z gminy odesłano mnie do starostwa, które miało najpierw ujawnić podział działki w księdze wieczystej. Starostwo natomiast powołało się na województwo, które błędnie wydało decyzję podziałową, co spowodowało, że w starostwie sprawa tak długo trwała. Później okazało się, że starostwo 2 razy błędnie złożyło wniosek wieczystoksięgowy ujawniający podział i sąd go odrzucił.

Jesteśmy na etapie, gdy starostwo podjęło trzecią próbę złożenia wniosku do sądu o ujawnienie podziału działki. Notariusz doradził w tej sytuacji skierować pismo do gminy z prośbą, aby złożyła jednak wniosek o założenie księgi wieczystej. Gmina nie miała wyjścia i wniosek złożyła – procedura ruszyła. Sąd wieczystoksięgowy pracuje jednak w swoim tempie i zapowiadało się 6 miesięcy czekania.

Kolejnym strategicznym elementem tej układanki był bank, który miał udzielić kredytu na zakup domu. Aktualny stan prawny wykluczał możliwość udzielenia kredytu. Pewnym rozwiązaniem dopuszczanym przez nieliczne banki był zakup samego domu bez działki drogowej. W praktyce wygląda to tak, że najpierw dochodzi do zakupu domu, a po uregulowaniu stanu prawnego dokupywana jest działka drogowa.

Kupujący zdecydowali się jednak na bank, który sprawdzał stan prawny całości, w związku z tym trzeba było zrobić wszystko, aby przyśpieszyć procedurę wywłaszczenia. Po uzgodnieniu dalszego postępowania starostwa i gminy podpisaliśmy umowę przedwstępną, licząc się z długim, 6-miesięcznym okresem oczekiwania na dokumenty. Kluczową sprawą w tym momencie był czas i wynik rozpatrzenia przez sąd wieczystoksięgowy wniosków złożonych przez starostwo i gminę. Każdy kolejny błąd ze strony starostwa lub gminy mógł kosztować kolejne 3 miesiące oczekiwania.

Sprzedający złożył do sądu pismo o przyspieszenie rozpatrzenia wniosków oraz porozmawiał z kim trzeba . I to był punkt zwrotny. Podział gruntu został dość szybko ujawniony, a gmina odłączyła działkę i założyła księgę wieczystą, dzięki czemu można już było bez przeszkód sprzedać dom wraz z drogą dojazdową. Wszyscy odetchnęli z ulgą, bank udzielił kredytu, podpisany został akt notarialny umowy sprzedaży. Dom został przekazany, wszyscy są szczęśliwi i mogą jechać na urlop odpocząć.

Kurtyna!